Czy ktoś tam jest?
autor: Nicole Lambert Strickland


Byłam w ciąży i po niekończących się godzinach myślenia i niepokoju zdecydowałam się na plan adopcyjny. Wybrałem przybranych rodziców, Scotta i Angee i bardzo się do nich zbliżyłem. Angee i ja mieliśmy bardzo bliski związek, a ona stała się dla mnie jak starsza siostra. Angee troszczyła się o mnie, a także o nienarodzone dziecko, które wkrótce stanie się jej własnością, więc zaczęła towarzyszyć mi na wizytach u lekarza. Opowiedziała mi o swoich planach i przemyśleniach na temat tego, jak będzie wychowywać to dziecko. Wszyscy planowaliśmy otwarte przyjęcie, wiedząc, że będzie to najlepsza rzecz dla naszego dziecka. Przez całą ciążę starałem się nie myśleć o tym jako o „moim dziecku”. Myślałem o nim jak o dziecku Angee. Pomyślałem, że to ułatwi mi życie, jeśli nie pozwolę się przywiązać. Nie wiedziałem wtedy, że nazywanie małego życia we mnie dziecku Angee było tylko mechanizmem obronnym. Zostałem przywiązany do bicia naszych serc, gdy tylko dowiedziałem się, że jestem w ciąży. Nie byłem przygotowany na ból, zranienie i ból serca. Poczułem, jak tylko podpisałem te dokumenty.

Kilka dni po narodzinach i porzuceniu mojego małego chłopca, Charliego, poczułem desperację i samotność. Czułem, że nikt na świecie nie rozumie, przez co przechodzę. Czułam się szczęśliwa z powodu Angee, ponieważ urodziła piękne dziecko, o które się modliła, ale jednocześnie miałem do czynienia z wewnętrzną mieszanką depresji poporodowej wraz z rozpaczą po stracie mojego dziecka. Mogłem często rozmawiać z przyjaciółmi i rodziną o mojej sytuacji, ale czułem, że tak naprawdę nie rozumieli pustki i bólu mojego serca. Byłem urodzoną matką, beznadziejną i samotną z pustą jamą głęboko w brzuchu.

Zacząłem doradzać, ale tak naprawdę niewiele to pomagało. Mniej więcej tydzień po rezygnacji obudziłem się ze snu o bezradności Charliego w środku nocy. Wpatrywałem się w ekran komputera, myśląc, że internet jest ogromny, musi być ktoś, kto zrozumie, przez co przechodzę, ktoś, z kim mógłbym porozmawiać o bólu serca. Zacząłem wpisywać w wyszukiwarce słowa związane z adopcją. Jakoś natknąłem się na „Czy ktoś tam jest?” post autorstwa kobiety o imieniu Lani. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy czytałem, co miała do powiedzenia. Jej córka, Kinsey, została objęta umową o adopcji na 4 dni przed urodzeniem Charliego. Natychmiast wysłałem jej e-maila, przedstawiając się i wyjaśniając moją sytuację. Z niepokojem sprawdziłem pocztę, czekając na jej odpowiedź.

Kilka dni później otrzymałem e-mail od Lani. „Wreszcie ktoś naprawdę rozumie!” Myślałem, czytając jej słowa. „Rozumiem, jak się czujesz” - napisała, wyjaśniając, że jest blisko rodziny, z którą położyła córkę Kinsey. Wyjaśniła, że ​​bardzo otwarcie przyjęła się także z rodziną Kinseya. A jednak poczuła tę samą pustkę w sercu, wiedząc, że życie nigdy nie będzie takie samo.

Lani i ja zaczęliśmy codziennie rozmawiać przez e-maile. Przeczytałem jej słowa zrozumienia i od razu poczuję się lepiej. Nie mówiła „możesz mieć inne dzieci” ani „przynajmniej nadal go widzisz”, jak to robili przyjaciele i współpracownicy. Mówiła: „Ja też czuję się pusta”. Była jedyną osobą, która naprawdę mogła odnosić się do tego, co mówiłem i czułem. Między nami była natychmiastowa więź. Kiedy się poznaliśmy, zaczęliśmy dostrzegać niezwykłe zbiegi okoliczności i czuliśmy się, jakby Bóg chciał, abyśmy się spotkali i pomogli sobie przez to. Mieszkaliśmy bardzo blisko siebie, w odległości około 3 godzin. Mieszkała w Gruzji, w tym samym mieście, co moja babcia i ciotka. Oboje byliśmy synami rodzicielskimi w tym samym wieku i każdy z naszych synów miał poważne komplikacje przy urodzeniu. Córka Lani urodziła się zaledwie 4 dni przed narodzinami Charliego, co tak się złożyło, że były to również moje urodziny!

Wkrótce wiadomości e-mail zamieniły się w rozmowy telefoniczne. Dzięki świetnemu planowi telefonii komórkowej Lani z darmowymi połączeniami międzymiastowymi i nieograniczonymi minutami po 9, mogliśmy często rozmawiać! Rozmawialiśmy do późna w nocy, o tym, jak boli mnie życie, podczas gdy ktoś inny wychowywał nasze dzieci. Dyskutowaliśmy o ignorancji społeczeństwa w ogóle w stosunku do matek porodowych i wymieniliśmy niegrzeczne spotkania z ludźmi, którzy wiedzieli, że jesteśmy matkami porodowymi. Lani natychmiast zadzwoniła do mnie, gdy ktoś ją przeżuł, mówiąc, że porzuciła własne ciało i krew i że nie kocha swojej córki. Lani słuchała, jak płaczę, gdy powiedziałem jej, jak rodzice Charliego przyprowadzili go do restauracji, w której pracowałem, i jak trzymałem go tak mocno i nie chciałem pozwolić mu odejść. Rodzina córki Lani żyła poza stanem, a ja zadzwoniłem jako pierwszy, kiedy otrzymała paczkę ze zdjęciami. Zrozumiałem, ile znaczyły te zdjęcia, ale zrozumiałem też, jak słodko-gorzko było przegapić pierwszy uśmiech. Płakaliśmy sobie nawzajem, opłakując stratę naszych dzieci i przez to przeżyliśmy jeden miesiąc, dwa miesiące i tak dalej. Zrobiliśmy to wszystko razem.

Lani i ja staraliśmy się zaplanować czas spotkania się twarzą w twarz. Nasz ruchliwy styl życia i napięte harmonogramy wciąż temu zapobiegały. Gdy córka Lani miała zostać ochrzczona kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia, Lani i jej rodzina pojechali na ceremonię do Wirginii.W każdym razie jechali przez moje miasto w Południowej Karolinie i planowaliśmy się spotkać. Ale możemy się spotkać tylko o północy. Nasze pierwsze spotkanie osobiście odbyło się w Waffle House przy kawie i hashbrownach! Rozmawialiśmy prawie codziennie i byliśmy tak podekscytowani, że w końcu mogliśmy wyrazić twarz głosem, do którego przywykliśmy słyszeć. Lani nie widziała Kinseya i jej przybranej rodziny od urodzenia i była zdenerwowana. Tej nocy w Waffle House dałem jej wiele uścisków i słów zachęty.

Na początku rozmawialiśmy tylko o adopcji, ale wraz z upływem czasu nasza przyjaźń stała się czymś więcej niż adopcją. Rozmawialiśmy o wszystkim, od dzieciństwa, po pracę, relacje i nadzieje i marzenia. Zasadniczo nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość! Życie znów zaczęło mieć przyszłość! Pomagaliśmy sobie nawzajem w radzeniu sobie z bólem i gojeniem. Lani zaprosiła mnie do Gruzji na zabawny weekend scrapbookingu. Planowałem ślub i poprosiłem Lani, aby stanęła ze mną jako druhna. Kiedy moja Babcia zmarła, Lani była tam ze mną w Gruzji, pomagając mi przez to wszystko przejść. W tym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że dziura w naszych sercach nigdy nie zniknie całkowicie, ale ból zniknie i ustąpi.

Nasz status matek porodowych zapoczątkował cudowną i nierozerwalną więź siostrzaną. Posiadanie siebie nawzajem jest tym, co przetrwało pierwsze kilka miesięcy. Nie mogę sobie wyobrazić bycia urodzoną matką i nie posiadania tam przyjaciela, który zrozumiałby to, co czułem, zanim jeszcze wyjąłem te słowa z ust. Oboje chcieliśmy, aby inne matki rodzące miały kontakty i przyjaciół, które również były matkami porodowymi, aby się na nich oprzeć. Tak narodziła się mama Buds.

birth mom Buds to strona internetowa i organizacja non-profit, którą Lani i ja stworzyliśmy w nadziei na zapewnienie przyjaźni i wsparcia dla innych matek urodzeniowych. Wiedzieliśmy, jak bardzo sobie pomogliśmy na początku, kiedy po raz pierwszy został matkami porodowymi i się odnalazł. Chcieliśmy ułatwić matkom urodzeniowym nawiązywanie kontaktów, nawiązywanie kontaktów i nawiązywanie przyjaźni z kimś, kto naprawdę rozumie. Na stronie internetowej znajduje się forum, czat, strona z inspiracjami z wierszami, obie nasze historie, strona z prezentacją matki porodowej i nasza główna atrakcja, „system kumpli”. Matka rodząca może wypełnić krótki formularz i zostać dopasowana do „kumpla”, który jest matką urodzoną o podobnych zainteresowaniach. W tym momencie mama Buds jest jeszcze mała i rośnie. Wciąż staramy się szerzyć wieści o narodzinach mamy Buds i rekrutować znajomych. Lani i ja mamy wielkie marzenia i cele związane z porodową mamą Buds. W końcu chcemy mieć bezpłatną mamę porodową Buds „gorącą linię”, do której matki mogą dzwonić, kiedy czują się przygnębione i potrzebują kogoś do rozmowy.

Nasze życie zmieniło się na zawsze, gdy zostaliśmy matkami porodowymi. Teraz chcemy pomagać innym matkom urodzonym tak, jak sobie pomagaliśmy. Lani ułatwiła moją mamę porodową i za to jestem na zawsze wdzięczna! Każda urodzona mama potrzebuje kogoś, kto ją rozumie i wie, jak się czuje. Mamuśka Buds, mam nadzieję, że możemy to zrobić!

Aby odwiedzić witrynę Coley i Lani, mamuśki Buds, odwiedź //www.birthmombuds.i8.com.


© Nicole Lambert Strickland. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk za zgodą.

Instrukcje Wideo: C-CZY KTOŚ TAM JEST? /O.o\ | Porkchop's Adventure #1 (Marzec 2024).