Ptaki w kampusie uniwersyteckim Madurai Kamaraj
Wchodząc do pokoju, otwieram okna i kładę torby na łóżku w gościnnym pensjonacie Uniwersytetu Madurai Kamaraj. Prawie nie otworzyłem trzeciego okna, gdy słyszę głośne i hałaśliwe wołanie muchołówka azjatyckiego raju. To chrapliwe wołanie jest znane moim uszom.

Rzucając torby, zszokowany wyglądam przez okno. Na widoku był męski muchołowiec azjatycki w moim ulubionym kolorze cegły z zawiniętymi i wydłużonymi piórami z ogona. Przechylił głowę i rozłożył swoje grzebieniowe pióra, zarozumiale skrobał rozglądając się w poszukiwaniu drapieżników, a następnie odleciał w zarośla.

Cóż za sposób na rozpoczęcie mojej trzydniowej podróży do Madurai, gdzie przybyłem jako główny mówca podczas trzydniowej konferencji szkoleniowej National Media na temat zmian klimatu. Wczesnym rankiem wchodząc do kampusu, przez dwa kilometry do pensjonatu wydziałowego, widziałem grupy sprzeczających się Dżunglowych Babblerów lub Siedmiu Sióstr. Nie widujemy ich już w Bangalore, skąd pochodzę. Była też grupa spokojnych pawi, które uroczyście przeszły przez drogę, a ich długie ogony kołysały się za nimi i zniknęły w zaroślach. Mynas zawołał zuchwale nad głową, a sterty czerwonych upustów Bulbulsów krążyły wokół drzew, a ich płynne wołania identyfikowały je, zanim je zobaczyłem. Papużki różane były zajęte wypychaniem się na drzewach Ficus - w Madurai jest wiele regularnych ptaków.

Następnego ranka obudziłem się około 5:30 rano, kiedy różowe palce świtu rozświetlały wierzchołki drzew pukaniem, pukaniem. Mój umysł w mieście pomyślał z irytacją, czy stolarz musi zacząć tak wcześnie? Potem zdałem sobie sprawę, że jestem w Madurai i nie ma tam pracującego stolarza, ten dźwięk był jak dzięcioł! Wyskoczyłem z łóżka i delikatnie pchnąłem jedno okno. Tam, na martwym drzewie Gulmohur, był kran Dzięcioł Płomienny, stukanie, stukanie w korę, wczesne śniadanie dla owadów i uśmiechnąłem się na ten widok. Żadne pieniądze nie byłyby w stanie kupić mi tego widoku
.
Pół godziny później, kiedy skończył Dzięcioł, piękna para dudka podskakiwała w górę i w dół pnia i gałęzi drzewa, pożerając owady. Ostatni raz widziałem dudka w Delhi jako młoda dziewczyna w szkole.

Urbanizacja popycha naszych pięknych pierzastych przyjaciół na skraj i niestety ci z nas, którzy kochają przyrodę, mogą czerpać radość z obserwowania ptaków tylko w małych, nietkniętych obszarach naszego kraju.