Recenzja płyty CD - My Ruin - Ghosts and Good Stories
Próbując podsumować najnowszy rekord wg Moja ruina, ten przykład przychodzi mi do głowy. Wiesz, kiedy grasz na automacie i po wpadnięciu na ćwiartkę, wszystkie owoce powoli się zatrzymują, a wszystkie wiśnie ustawiają się w jednej linii? Wiem, że nie używam tylko wyobraźni i pracuję ze mną, ok?

Z Duchy i dobre historie, wszystkie wiśnie ustawiły się w szeregu dla weterana teraz w wielkim stylu. Można to przypisać trzem głównym czynnikom; 1) niekończąca się studnia, z której Mick „Freakin” „Murphy odciąga się od riffów, 2) ogólnej ciągłej ewolucji wyrafinowania samych piosenek, oraz 3) wreszcie wyostrzonego pióra i głosu Tairrie B. którego coraz bardziej doczesna (i poza tym) liryczna materia ożywia się jej dowodzącym wokalem.



Teraz zespół jest rozebrany do rdzenia, którym w rzeczywistości zawsze byli Tairrie i Mick. Bez sekcji rytmicznej pan Murphy został wcielony w rolę basisty i perkusisty, a także w zwykłe sześciostrunowe zaręczyny. Nie ma problemu dla Murpha, ponieważ robi to oczywiście w swoim solowym projekcie Neanderthal. Ponadto znalazł czas na koprodukcję projektu. Moja Ruina była początkowo dzieckiem Tairrie B. Jednak coraz bardziej Mick Murphy stał się gwiazdą bonafide, która może stać ramię w ramię z żoną, co jest bardzo widoczne Duchy i dobre historie.

Pomimo znaczenia tego zapisu trudno jest opisać faktyczną różnicę między nim a kilkoma poprzednimi. Nie ma zmiany kierunku. Mam na myśli, że Moja Ruina nie jest nagle Radiem. Ta para wie, że ich chleb i masło to walenie (tylko ta strona przemoczonego) metalu prowadzona przez pierwszą damę krzyku metalu, Tairrie B. to nie pierwszy raz, kiedy zrobiła to z My Ruin, to jest to, co zrobiła najbardziej na jednym nagraniu i pomaga nadać projektowi trochę koloru. Ale jest też coś prawie nieokreślonego Duchy i dobre historie dzięki czemu wykracza poza ich poprzednie dzieła.

Może zaczyna się od grafiki, która nadaje nieco przerażający klimat całej sprawie. Zdjęcie przedstawiające pradziadków Tairrie wykonane na początku XX wieku, a czarno-białe ujęcie jest w pewien sposób niepokojące. Nadszedł czas, aby podłączyć dysk.

„Diggin’ For Ghosts ”zaczyna się od kilku zrelaksowanych podmuchów od Micka, a następnie rozpoczyna się leniwym lamentem, który brzmi jak fanfara dla samego Lucyfera. Dwutorowy wokal Tairrie nadaje ton płycie i działa ładnie, aby przeciwdziałać wycie, które nastąpi. Piosenka jest świetnym wstępem do nagrania, głównie ze względu na wolne tempo, w którym Mick układa płyty akordów, które prawie wyglądają jak wilk cierpliwie krążący w pułapce ofiary.

Poziom energii gwałtownie się zmienia wraz z moim ulubionym utworem, „Long Dark Night”, ciężko ładującym się hukiem z niesamowitym wstępem, w którym krew płynie. Ta piosenka jest odą do bezsenności i poszukiwaniem utraconej kreatywności i jest po prostu świetnym utworem. Niedaleko drzewa genealogicznego znajduje się „Ekskomunikowany”, potwór z kawałka, który pokazuje, że Tairrie B nie ma sobie równych w grze z ciężkim rockiem. Po smacznym, małym solo Murpha, Tairrie uwalnia się z krzykiem, który sprawiłby, że Anselmo szukał schronienia. Kiedy włosy na mojej głowie się rozluźniły, doszedłem do wniosku, że to ulubiony utwór nr 2.

Następują dwie ścieżki wypowiedzi. Imponująco okrutne „Czarne oczy” uciekają do religii / kultury wschodniej, w których kobiety zmuszone są nosić burki, aby się publicznie okryć. „Money Shot” to krytyka rockowych kobiet, które bardziej koncentrują się na swoim wyglądzie fizycznym niż na samej muzyce. Szczególnie zabawne są dwie ostatnie wypowiedzi, które po głębokim śmiechu Tairrie mówią: „I nigdy nie chcę być taki jak ty. Kurwa, nie! ” Mick gra fajną małą rolę Geezer Butler na środku utworu, która naprawdę dodaje materiału, a nie tylko przytrzymuje fundament.

Nieudany kościół i religia otrzymują zawiadomienie o potępieniu w „Abuse (the) Muse”. Relacje Tairrie i Micka o miłości / nienawiści (głównie nienawiści) z Los Angeles opisano w „La Ciudad”. Piosenka ma linijkę z napisem „Face down on the motherf ** king pavement”, który odnosi się do incydentu polegającego na błędnej tożsamości, w którym para została wypchnięta z samochodu i płasko na środku autostrady dzięki uprzejmości zespołu LA zeszłego lata.

„Wtorek samobójców” jest jak seria królikowych ciosów przerywanych przez jeden z tych ogromnych krzyków, z których znany jest Tairrie. „Saviourself” ma w sobie coś do uchwycenia, a Tairrie dostarcza spiczaste teksty, takie jak „Cóż, myślę, że to prawda, co mówią. Przyjaźń to moda. ” Mick ustanawia chrupki riff, który nie brzmiałby nie na miejscu na płycie AC / DC (OK, a ciężki Rekord AC / DC). To jest śpioch, ponieważ myślałem, że było po prostu dobrze, kiedy go usłyszałem, ale czas jest przyjacielem tego, ponieważ teraz go uwielbiam.

Niesamowite „Złorzeczenie” powoduje, że głowa wali w krótkim czasie, gdy Mick wprowadza riff, który jest jak belka traktora, wciągając cię od razu. Mam teorię. Założę się, że powodem, dla którego jego solówki zawsze brzmią tak inspirująco, jest to, że ma bioniczne palce i są zasilane przez wewnętrzny mózg komputerowy. Jeśli rozbijesz jego riffy, nigdy się nie nakładają, a jego solówki brzmią, jakby dochodziły znikąd, jakby po włączeniu światła studyjnego palce po prostu zaczęły pokazywać „Showtime” i wszystko wypływa bez przesłuchania.

„Repose” jest podkreślone niesamowitym refrenem, który jest inny niż wszystko, co robili wcześniej, a także zawiera (kto jeszcze?) Mick Murphy na tle wokalu. Na okładce „Turned Out” Rollins Band Tairrie ma stopę w obu obozach, gdy oboje mówią / warczą, zanim zdziesiątkuje refren nierealnymi krzykami.

„Deathknell” jest jak dotąd pewnym podsumowaniem zespołu. Idealny bookend do „Diggin” For Ghosts. Ten utwór hipnotyzuje seksownym głosem Tairrie. Muzycznie Mick brzmi jak Iommi z mroczną, majestatyczną ramą z nieco mniej niż średnim tempem chodu.

Pod względem brzmieniowym i lirycznym zespół wydaje się strzelać do wszystkich cylindrów. Możesz go usłyszeć na ścieżkach i być świadkiem dzięki uprzejmości dołączonego do niego DVD pełnego studyjnego czasu pokazującego stworzenie płyty. Wydaje mi się, że mówię to przy każdej recenzji, ale pomimo pewnych trudnych przeszkód, trudno wyobrazić sobie, by My Ruin brzmiało lepiej.