Życie, które można sobie tylko wyobrazić
Jedną z rzeczy, o których ciągle słyszałem w pierwszych dniach zdrowienia, było to, jak zmieniłoby się moje życie, gdybym pracował na schodach, chodził na spotkania, pozyskiwał sponsora i służył. Słyszałem, jak osoba za osobą dzieliła się tym, że nigdy nie wyobrażali sobie takiego życia, jakie mają dzisiaj. Zrozumiałem to wszystko i byłem bardzo podekscytowany!

Wiedziałem, że dla lepszego życia może być życie bez picia i narkotyków i to wszystko, czego potrzebują. Wiedziałem również, że dla niektórych marzeniem życia może być dach nad głową i jedzenie na stole. Życie marzeń, takie jakie można sobie tylko wyobrazić, jest związane z życiem, które człowiek żyje na co dzień.

Niestety dla mnie życie, o którym mógłbym tylko pomarzyć, nie dotyczyło podstawowych potrzeb. Chodziło bardziej o potrzeby. Najpierw oznaczało to pracę; lepsza praca z większą ilością pieniędzy; małżonek, który pozostanie ze mną i odniesie sukces, abyśmy mogli mieć więcej pieniędzy, więcej rzeczy; podróżować… innymi słowy, dość samolubny pogląd na to, jak wyglądałoby życie marzeń.

Tak więc, gdy moje lata zdrowienia trwały, nic z tego nie potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. W rzeczywistości pieniądze po raz pierwszy w moim dorosłym życiu były problemem. To znaczy jej brak. Było wiele różnych czynników, które przyczyniły się do niepewności finansowej, która wielokrotnie uderzyła w moją Boską Skrzynkę. Byłem jednak trzeźwy, względnie zadowolony, szczęśliwszy niż się spodziewałem, ale nadal uważałem, że musi być coś więcej. Co to „więcej” tak mi umknęło.

Wczoraj znalazłem „więcej”! Najpierw muszę się wycofać i powiedzieć, że podczas moich najgorszych lat picia obie moje córki podjęły decyzję o zamieszkaniu na drugim końcu kraju. Chciałbym wytłumaczyć, dlaczego zdecydowali się być tak daleko, ale głęboko w środku wiedziałem. To ja.

Po latach zdrowienia moja najstarsza córka przeprowadziła się z powrotem do Arizony (tak, tam mieszkam). Przenieśli nieco ojca na północ, ale nie tak daleko, że nie mogliśmy ich widywać tak często, jak to było możliwe. Moja druga córka osiadła na wschodnim wybrzeżu. Zazdrościłem rodzinom, które nie były rozproszone po całym tym miejscu, ale czułem, że powinienem być szczęśliwy, że przynajmniej jedna rodzina była w pobliżu.

W minione Święta mój najstarszy ogłosił, że przeprowadzą się do Minnesoty! Moja córka, jej mąż, moje sześć pięknych wnuczek… nawet psy! Mój mąż i ja byliśmy zdruzgotani i tak, oni się przeprowadzili. Trudno wyrazić rodzaj samotności, jaki odczuwaliśmy. To nie tak, że mieszkali tak blisko, ale pomysł, że będziemy je widywać dwa razy w roku, był przygnębiający. Miałem już jedną córkę, którą widziałem dwa razy w roku, a teraz dwie ???

Niechętnie zacząłem pakować dziecięce rzeczy. DVD, zabawki, gry, ubrania, a kiedy skończyłem, zostawiłem to wszystko w sypialni, dopóki nie dostałem energii, by je wysłać lub rozdać. Wyłączyliśmy dzwonki do drzwi. Kogo obchodzi, kto otwiera drzwi, kiedy jest nas tylko dwoje? Miniony Dzień Matki był jednym z moich najbardziej upalnych dni. Nienawidziłem czytać Facebooka i wszystkich szczęśliwych matek i córek razem w tym szczególnym dniu.

Dwa tygodnie temu nadeszła pierwsza niespodzianka. Cofali się! Wracali do Sedony, prawdopodobnie najpiękniejszego miejsca w USA! Wstrzymałem oddech, dopóki nie wiedziałem na pewno, że to się stanie i na dzień dzisiejszy nie ma odwrotu. Nie mogę ci powiedzieć emocji. Nigdy nie myślałem, że to się stanie
Mój zięć na wschodnim wybrzeżu kończy swój pobyt w wojsku w lutym. Nie chcieli pozostać w tej okolicy, ale stanowczo twierdzili, że nie przeprowadzą się tak daleko od miejsca, w którym są dzisiaj. Musieli podjąć wiele decyzji i z czwórką małych dzieci przeprowadzka w dowolne miejsce nie będzie łatwa. Mój mąż i ja modliliśmy się, aby kiedyś mogli tu zamieszkać, ale oboje zgodziliśmy się, że to się nie wydarzy za milion lat.

Wczoraj druga niespodzianka! Po odejściu z wojska przybyli, aby zamieszkać w Arizonie! Na całym świecie nie ma nic, co bardziej mnie zaskoczyłoby, i nie ma nic, czego mógłbym chcieć. Teraz, gdy opublikowała na Facebooku, nie ma już dla nich odwrotu!

Moje dzisiejsze życie? Moje życie dzisiaj, w tej chwili, jest życiem, o którym marzyłem. To spełnienie marzeń. Nie ma to nic wspólnego z niczym materialnym. Nie chodzi o „rzeczy”. To trzeźwość, wdzięczność, pokój, miłość i moja rodzina. Rodzina, o której myślałem, że nigdy nie będę mieć z powodu złych wyborów, jakich dokonałem w przeszłości. Moją pierwszą myślą było, że Bóg jest dobry i och, jak On działa w tak tajemniczy sposób. Teraz rozumiem podniecenie na twarzy i głos, gdy ktoś podziela to, że nigdy nie wyobrażał sobie życia, w którym żyje dzisiaj. Nigdy, nawet za milion lat. Bóg jest dobry!

Namaste ”. Obyście podróżowali w pokoju i harmonii.

Jak Grateful Recovery na Facebooku. Kathy L. jest autorką „Książki interwencyjnej”, teraz w wersji drukowanej, e-bookowej i audio.

Instrukcje Wideo: „To jedno z najpiękniejszych śniadań, jakie można sobie wyobrazić!” [Makłowicz w drodze] (Może 2024).