Manoir Hovey - Luksus w pobliżu Montrealu
Taras naszego pokoju na drugim piętrze w Manoir Hovey, godzinę drogi od Montrealu we wschodnich miasteczkach Quebecu, wyglądał bezpośrednio na trawnik tak zadbany, że bardziej przypominał świeżo odkurzony zielony dywan niż rosnące rośliny. Otaczające go wieloletnie granice właśnie rozkwitały - różowy floks i diantus, żółte lwia paszcza, białe kępy candytuft i efektowne fioletowe pompony allium. Krzesła Adirondack siedziały w grupkach z widokiem na jezioro.

Lekki podmuch wiatru, który rozwiewał wodę, zainspirował nas do zabrania kilku kajaków karczmy na wiosło przed kolacją. Oprócz kajaków i kajaków goście mogą wybrać bezpłatne karczmy (z hełmami), windsurfingu, kajaków i desek lub zagrać w tenisa na glinianych kortach. Lub mogą usiąść przy basenie lub na trawniku i nic nie robić.

Kiedy zmieniliśmy się w szorty i Tevas, widok z wnętrza pokoju był prawie taki sam, przez dwa duże okna i parę szklanych drzwi. Łóżko typu queen-size wychodzi na widok, a dwa fotele rozkładane tapicerowane stonowanym welurem w kratę otaczają gazowy kominek. Złote i mechowate zasłony zmiatają z testera łączące cztery stożkowe ołówkowe słupki łóżka i miękki pasujący szlafrok ułożony swobodnie na stopie. Łóżko zapraszało do siedzenia, a ja przyjąłem zaproszenie, opierając plecy na poduszkach, skąd zauważyłem, że bryza zesztywniała i teraz chłosta drzewa otaczające widok na jezioro.

Gdy patrzyliśmy, ciemna chmura opadła znikąd, a wraz z nią nagła ulewa, która sprawiła, że ​​inni goście uciekli z leżaków przy basenie nad jeziorem. Cieszę się, że ulegliśmy kilkuminutowej bezwładności i nie byliśmy nad jeziorem, zastanawialiśmy się nad pójściem do salonu na herbatę. Ale widok z naszego pokoju był lepszy - mieliśmy siedzenia na pierwszym poziomie, aby oglądać błyskawice, które zaczęły grać po drugiej stronie jeziora. Więc skorzystaliśmy z wewnętrznego ekspresu do kawy na naszą herbatę (przemyślany prezent w pokoju dla gości to pudełko najwyższej jakości jedwabnych torebek) i usiedliśmy, aby obejrzeć program.

Przeciwległy brzeg jeziora, w którym okazałe rezydencje z końca XIX wieku, podobnie jak Manoir Hovey, dyskretnie siedzą na trawnikach za skrajem wysokich drzew, bledną i bledną, aż ledwo widać je przez deszcz, aż w końcu całkowicie znikają, pozostawiając tylko wirujące arkusze spadającej wody, przez które błyski światła wystrzeliły i rozpadły się. Każde uderzenie grzmotu zostało zastąpione kolejnym, zanim zdążyło rzucić się w dal.

Potem tak nagle, jak się pojawiło, burza zniknęła. Wiatr opadł, chmury wyparowały w strumienie mgły, która uchwyciła promienie słońca późnego popołudnia, skośne na powierzchni wody. Słońce dotarło do trawnika, zmieniając go w lśniącą, jasnozieloną i intensyfikując kolory kwiatów. Znów mieliśmy miejsca przy pierścieniach, chociaż te na naszym balkonie były teraz zbyt mokre, aby usiąść.

I tak był już prawie czas na kolację, a ponieważ posiłki w Manoir Hovey sprawiają, że nawet gwiezdne występy natury bledną w porównaniu, zmieniliśmy się z kajakowych szortów i zeszliśmy na dół po szklankę musującego cydru z Quebecu, zanim eskortowaliśmy się do naszego stołu.

Tofino, po drugiej stronie Kanady na wyspie Vancouver, mogło być „oglądaniem burzy” jako działalność turystyczna, ale Manoir Hovey zorganizował dla nas imponujący naturalny pokaz Sound & Light.