Wieża Simona Clarka
Współpracownik dał mi ostatnio książkę Simona Clarka pod tytułem Wieża. Jej przyjaciółka, która przyjechała z Anglii, dała jej kilka książek, które najwyraźniej przewalił podczas długiego lotu do stanów. Clark obserwował mój radar od jakiegoś czasu. Zdobywca nagrody British Fantasy Award i finalista prestiżowej nagrody Bram Stoker Award (najlepsza pierwsza powieść), zdobył uznanie fanów i autorów społeczności grozy.

Niedawna zmiana zarządzania doprowadziła młodego zespołu rockowego do ciemnych ścian czegoś, co jest pieszczotliwie znane jako Wieża, starożytne i duże mieszkanie pośrodku angielskiego bagna. Nazwany na cześć wieży, która wznosi się sześć pięter nad resztą rezydencji, ten dom zbudował dla siebie imponujące CV: bunkier z II wojny światowej, centrum wydarzeń, miejsce rytualnego zabijania, dom opieki (och, już wspominałem o rytualistycznym miejscu zabijania, prawda?) Nadprzyrodzone kwalifikacje domu sięgają od widmowego zegara znajdującego się w jego mrocznym sercu do motywowanych i twórczo brutalnych zabójstw.

Wkrótce członkowie zespołu zaczynają mieć koszmary, ludzie znikają, a piekło na ogół rozpada się w starożytnych murach złowrogiej Wieży.

Być może było to moje wysokie oczekiwanie i dobre dzieło dobrego pisarza, ale zacząłem sceptycznie podchodzić do powieści. Wieża wydawało się mieszanką przetworzonych obrazów i zmęczonych pomysłów. Grupa młodych muzyków, którzy są odizolowani poza zasięgiem swoich telefonów komórkowych w wiejskiej Anglii? Czek. Tajemniczy pies, który czeka na odebranie z boku nędznej drogi, wraz z kontemplacyjnymi zadumami bohaterów o psim znaczeniu w starożytnej mitologii? Czek. Duża rezydencja zbudowana na przeklętym bagnie? Czek. Przerażający dozorca? Rozumiem.

Trzeba przyznać, że mój entuzjazm osłabł w pierwszych kilku rozdziałach książki. Jednak, podobnie jak postacie wewnątrz, coraz bardziej wciągałem mnie w sedno „Dobrego Serca” Wieża jak czytam dalej. Bohaterowie byli w większości sympatyczni i mieli wady. Clark pozwala, by jego historia nabrała niesamowitego tempa i nie kończy się aż do ostatecznego, złowrogiego i jednocześnie pełnego nadziei „pożegnania”. Autor pozwala czytelnikowi wyobrazić sobie wydarzenia z historii bez wymuszania na nich długich ekspozycji lub prostych odpowiedzi. Efektywna dwuznaczność jest obecnie względnie zagubioną sztuką w świecie grozy, ale Clark mądrze decyduje się trzymać kilka kart w rękawie.

Wieża ma kilka mrożących krew w żyłach chwil, a jeśli kiedykolwiek potrzebowałeś przewodnika na temat tego, jak inaczej opisywać dźwięk złowrogich dzwonków zegara sto razy, to Clark jest twoim mężczyzną.

Konkluzja: Dobra lektura. Przewiduję, że Simon Clark będzie w przyszłości na mojej liście czytelniczej.

Wieża został zakupiony ze środków osobistych.

Instrukcje Wideo: red box saskatchewan (Może 2024).