Jadąc do Pilerne w Goa
Mój alarm włączył się o 4:45 rano, abyśmy mogli wyruszyć w podróż na Goa. Poprzedniej nocy spakowaliśmy samochód z bagażami i wszystko, co pozostało, to zabrać jedzenie na drogę i nasze szczoteczki do zębów! Wypiliśmy gorącą herbatę, wzięliśmy kolbę i towarzyszące jej kubki, wstaliśmy i odmówiliśmy modlitwę przed długą podróżą. Jedenaście godzin to długa podróż samochodem, ale lubimy schodzić się samochodem, gdy jedziemy do pracy w zagrodzie, a naprawdę niewiele z wakacji.

Dom ma prawdopodobnie 300 lat i widział, jak rosną w nim pokolenia Furtado. Mój dziadek się tam urodził, a następnie postanowił zmienić swój los, korzystając z okazji, by wyjechać do Afryki i pracować tam jako księgowy. Powiedziano mi, że on także uczył muzyki i poślubił naprawdę piękną i bogatą kobietę z Mombasy.

Nigdy nie zapomniał swoich korzeni, ale wrócił do Bangalore zamiast Goa iz fortuną zbudował dom rodzinny w Bangalore wraz z innym domem, który wynajmował. Wrócił i odbudował zagrodę w Goa, umieszczając górną część bogatego mężczyzny, którą mój ojciec kochał całym sercem.

Ta miłość, którą przekazał nam, dzieciom i zmusiła nas do jej obietnicy, po jej odejściu, więc troje rodzeństwa, które jest wdzięczne mojemu Dziadkowi i ojcu za to, że zmienili swoje fortuny na lepsze, zapłać za utrzymanie go. Rodzeństwo, które tego nie robi, cóż, złamały złożone obietnice i pewnego dnia powinna nastąpić kara.

I schodzimy na nasz koszt i walczymy z niewielkimi funduszami do naszej dyspozycji. Przez cały czas płacimy podatek od opłat drogowych, który dzieli się na tysiące w obie strony. Także benzyna to kolejny koszt i zużycie naszego samochodu. Ale idziemy, bo obiecaliśmy tacie.

Siedzę z otwartą torbą na kolanach i co tyle kilometrów znajduje się punkt poboru opłat, w którym muszę wyłowić wszystko, od 85 dolców do 65 dolców jako podatek od opłat drogowych. To niekończąca się płatność, a wszystko, co robię, to sprawdzać zmiany i wypłacać przy każdej bramie, nie dając szansy kierowcy ani pasażerowi zasnąć. Ale warto, bo drogi są prawie idealne.

Kierowca, który jest moim mężem, zaczyna męczyć. Posypałem go kawą, gotowanymi jajkami i kanapkami z serem, ale on potrzebuje przerwy. Wchodzi więc do ośrodka przy drodze, żeby wejść i wypić idli vada z kawą z filtrem i skorzystać z czystych toalet.

Wkrótce nadszedł czas, aby wrócić do samochodu z flakonem kawy z filtrem i nie ma nas. Mijamy cudowną czarną glebę, na której rośnie bawełna. Mijamy zbieraczy z głową pokrytą wrzącym gorącym słońcem, zbierającą i zbierającą w plecione zawiesia.

Wkrótce pojawiają się piękne wiatraki CHitradurga, ich ramiona krążyły leniwie w upale. W górę i w dół wzgórza stoją, wytwarzając energię wiatru dla sieci, zamiast zanieczyszczać energię węgla. Próbuję sprawdzić, czy są to Suzlon czy Vestas, główni producenci tych wiatraków. Wiatraki oświetliły biedne wioski wokół nich światłem, któremu odmawiano im przez wieki.

Zamiast przejechać bramą w kierunku Karwar po Hubli, wybieramy nową drogę do Rampury. Znajomy prawnik powiedział nam, że ta droga przecina kilka kilometrów. Wszystko, co odciąży nasze plecy i zmęczone oczy. Dojeżdżamy do przejazdu kolejowego i na szczęście brama jest otwarta. Ale skłaniając się ku przechodzeniu przez tory, stoją dzieciaki ze snopami wykonanymi z liści teaku, wypełnionymi dojrzałymi kantas. Opuszczam okno i pcham dziesięć rupii, o które prosi mały chłopiec, i zbieram snop. Przez pół godziny gram, nieumyta Kantas zdjęta ze wzgórz, wciąż świeża, z dikiem wciąż wychodzącym z nich. Prawdopodobnie wybierane przez brudne małe palce, ale nie mam nic przeciwko.

Przechodzimy przez tory i nagle znajdujemy się w dziale ghat, gdzie samochód zaczyna wyplatać pod gęsto zalesionymi wzgórzami, z kwitnącą salą i teakiem, wszystkie pokryte papugowozielonymi, nowymi liśćmi. Pomiędzy nimi są złote wybuchy Złotokapu lub ognista czerwień Gulmohuru. A cykady rozpoczęły swój chór w upale południowego słońca.