Pilerne, Goa, po monsunach
4:00 i zadzwonił mój telefon komórkowy, budząc mnie z jękiem. Ale zdecydowałem się nie przespać przed podróżą do Goa. Chcemy pokonać warczenie uliczne prowadzące z miasta Bangalore, a także upał, zanim nas wszystkich zmoknie. Poprzedniej nocy ustawiliśmy samochód w stos, więc po szybkim myciu i filiżankach gorącej herbaty pojechaliśmy do Goa z Beatlesami przy dużej głośności w samochodowym zestawie stereo. Zanim zapytasz ... co? jak przychodzą Beatlesi? Cóż, to Steven, nasz syn, pomyślał, że może grać Oh Darling i My Guitar delikatnie płacząc, by otrząsnąć swoich „starych” rodziców z porannego letargu!

Nie zatrzymujemy się, gdy jedziemy do Goa aż do prawie południa i dojeżdżamy do Hubli. To dlatego, że idziemy wszyscy zaopatrzeni w samochód z bułkami nasączonymi serem i masłem, jajkami na twardo, jabłkami i pomarańczami oraz dziwną guawą, wszystko popijając kolbą gorącej herbaty. To dużo ziemi pokrytej przez to, że nigdzie się nie zatrzymujesz, a zanim zaczniesz się męczyć, jesteś w Karwar i przemykasz obok brzydkiej bazy morskiej - Operacji Seabird.

Musimy jednak zatrzymać się na dziesiątki bramek poboru opłat przez NHAI (National Highway Authority of India) i płacić dość strome opłaty za przejazd, dopóki nie uderzymy w Karwar. Zatem na granicy Goa jest największa niespodzianka ze wszystkich. Stroma opłata za wjazd do Goa dla wszystkich samochodów innych niż Goan. Dwieście pięćdziesiąt dolców! Uff! to było oszałamiające! Do czasu wylądowania na Goa zapłaciłeś za przejazd około tysiąca dolców. Ale warto, zaufaj mi. Drogi są fantastyczne i dzięki nim docieramy do Goa szybciej.

Wkrótce przejmują cię kojące piękno zachodnich Ghatów, a ty zapominasz, że zostałeś wyrwany, a nasz upór zamienia się w krzyki podniecenia, gdy pojawia się pierwszy widok na morze i kołyszące się dłonie. Mamy też byla Remo Goan, odtwarzane odpowiednio przez Steve'a na stereo, aby wprawić nas w nastrój.

Zakręty spinki do włosów są bardzo proste, gdy schodzimy ze wzgórza do samochodów i ciężarówek. Ghaty żyją paprociami i gęstą trawą, a drzewa, zwłaszcza teak i sal, są pokryte świeżymi nowymi liśćmi po monsunach. To świetny czas na wizytę w Goa, gdy bryza jest świeża i chłodna, a po ulewnych deszczach zostały oczyszczone.

Postanawiamy zatrzymać się w Paloleim w Goa Południowym na posiłek na plaży. Nie daj się złapać w tę pułapkę, nigdy więcej nie będziemy. To miejsce wypełnia się Rosjanami, a curry z ryżu i ryb kosztuje 250 dolców w fantazyjnej chatce na plaży, obfitującej w różnorodne akcenty. Brytyjczycy, Australijczycy i oczywiście wszechobecny rosyjski. Zmieniły nasze curry Goan w mięczaki bez przypraw, które mogłyby zabarwić język. Ugh! byliśmy w Goa? Myślałem, kiedy skosztowałem pozbawionego blasku curry z krewetkami Steve'a, które utopiono w kokosie prawie bez przypraw. Miało to pobudzić obce podniebienie, a nie nasze, a raczej stonować je w zależności od ich potrzeb.

Nie mogłem powstrzymać się od ukarania kelnera - „kya? Tumaara krewetki curry firang ke liye banaya, ty zwykłe liye?” podczas gdy on szczęknął nieszczęśliwie, widząc, jak jego czubek spada. Pierwsze i ostatnie curry, które jedliśmy w Goa Południowym. Północ jest bardziej domowa, a jedzenie ma bardziej naturalne smaki, z wyjątkiem sałatek - nie zamawiaj ich, są bezduszne! Umarłem z piskliwą czystą sałatką z kurczaka.

Wkrótce płyniemy przez most Mandovi do Verem obok willi Charlesa Correi, po której machamy starymi kumplami i kierujemy się w stronę Marrani i Pilerne. Chcemy przywitać się ze starą dziewczyną, kiedy mijamy, ale nasze usta otwierają się w Pilerne Inn, która się pojawia. Jest zupełnie nowy i znalazł się w miejscu, które rok temu zostało zaatakowane przez kopce obrzydliwych plastikowych toreb. Łał! zamiast tego piękna, mała, wyluzowana jadłodajnia zachęcała nas do odwiedzenia, kiedy znów będziemy głodni.

To był odcinek domowy i jechaliśmy drogą przez pola ryżowe do wioski. Tym razem pola były świecącą masą falujących żółtych pól ryżowych, wszystkie dojrzewające w gorącym słońcu. Nigdy nie widzieliśmy ich w ten sposób. Zielony tak, brązowy tak, ale złoty żółty nigdy! Byliśmy w domu w Pilerne iz lawiną kamieni żwirowych samochód skręcił w drogę prowadzącą do domu. Wspaniale było zobaczyć stare gospodarstwo w gasnącym świetle wieczoru.

Wróciliśmy do domu w Pilerne na tydzień, aby kulić się z naszymi przodkami, których oprawione w ramkę portrety patrzą na nas dobitnie ze ścian, w ogromnej sali i cieszą się uczuciem powrotu do naszych korzeni i naszej kuchni Goan. Drzwi frontowe zatrzeszczały i weszliśmy w przytulne ramiona naszego domu rodzinnego. W ciągu kilku minut wzięliśmy prysznic i zasnęliśmy po długiej jeździe z Bangalore, na czystych i świeżych prześcieradłach, rozciągniętych na łóżkach przez dozorcę.

Westchnienie! Tak dobrze było wrócić.
email: mde.nazareth@gmail.com w przypadku zainteresowania pobytem domowym w Goa.