Doctor Who: The End of Time
Tak więc rola Davida Tennanta jako tytułowego władcy czasu dobiegła końca. Powszechnie uznany przez fanów starych i nowych za najlepszego Doktora w historii, ostatni odcinek Tennanta był odpowiednim hołdem dla historii odnowionego serialu.

W towarzystwie Wilfreda Mottsa (Bernard Cribbins) Doktor zmierzył się z odwieczną nemezisą Mistrza, granego do maniakalnej perfekcji przez Johna Simma. Powrotem szoku był także dom rodzinny Doktora Gallifrey, wyciągnięty z zapomnienia przez złowrogiego prezydenta Timothy Daltona.

Analogie Hamleta są niemal nieuniknione, biorąc pod uwagę brawurę Tennanta jako Duńczyka w produkcji RSC nadanej przez BBC. Ood obiecujący „zaśpiewać [go] spać” z pewnością przywołał ostatnie chwile słodkiego księcia. Ponadto tajemniczą znikającą kobietę, później zidentyfikowaną jako matka Doktora, grała weteran Szekspir Claire Bloom. I wreszcie, złożony dylemat Doktora między zniszczeniem Mistrza lub Prezydenta (choć z zardzewiałym pistoletem z II wojny światowej) był bardzo sugestywny dla moralnej kazuistyki Hamleta.

Mimo braku spektakularnych fajerwerków i bełkotu technologicznego zeszłorocznego „Journey's End”, ten finał był bardziej emocjonalny. Ostatnie 20 minut wyjątkowo długiego odcinka poświęcono retrospektywie Who, kiedy Doktor odwiedza wszystkich swoich byłych towarzyszy po raz ostatni. Niby łaciński śpiew chóralny, który nieuchronnie towarzyszy takim momentom, był czasem nieco napięty, a scena w stylu Gwiezdnych wojen z udziałem kapitana Jacka (John Barrowman) była niepotrzebna, ale wzruszające i niemal dziecinne słowa Tennanta uderzyły w wyraźny akord.

Tak więc z niewyraźnymi oczami Whovers w całym kraju po raz pierwszy ujrzał Doktora numer 11, granego przez 27-letniego Matta Smitha. Chociaż 30 sekund czasu na ekranie to za mało, aby anatomizować styl najnowszego (i najmłodszego) mieszkańca Tardis, Smith zarówno zwiększył głupotę, jak i zastosował to, co wyglądało na jego hasło: Geronimo!

Po łatwym zdobyciu największego udziału w widowni w swoim przedziale czasowym siła przyciągania Doktora Who pozostaje niekwestionowana, podobnie jak jego sztandarowa rola w pierwszym składzie BBC. Jednak niektóre głosy z tabloidów Mail i Mirror zaczęły się różnić. Jim Shelley zasugerował, że do czasu wyjścia Davida Tennanta „miałeś dość jego widoku”, podczas gdy Jan Moir (wciąż w hańbie dla homofobicznego ataku na nieżyjącego Stephena Gately'ego) zasugerował, że „eksterminujemy Tennanta z harmonogramów”.

Ten komentarz prawie na pewno jest motywowany uprzedzeniami anty-BBC, a nie populizmem Shelleya i Moira. Naród jednak nie wydawał się zgodzić, a wiosenny powrót Doktora Who wydaje się być punktem zwrotnym w kalendarzu telewizyjnym na 2010 rok.



Instrukcje Wideo: Doctor Who - The End of Time: Part 2 - Get out of the way (Może 2024).