Recenzja płyty CD - Cradle of Filth - Nymphetamine
Pod tym względem ich najnowszy, pełnometrażowy album, brytyjski zespół Extreme Metal, Cradle of Filth, jest jak sportowcy, którzy osiągnęli swoją doskonałą formę. Poprzednie wyjścia były w większości dobre z dziwnym kawałkiem wypełniacza tu i tam (z wyjątkiem „Midian” z 2000 roku, który był szterlingiem). „Nymphetamine” ma 14 utworów, które są znacznie powyżej średniej. Wprowadzili też nieco więcej melodii, nieco upraszczając pomysły i dodając kilka zwrotów akcji. To jest rozszerzona wersja oryginału, który został wydany we wrześniu.

Jeden dysk jeden, chór zmarłych, zachęca słuchaczy do intro płyty „Satyrasis”. „Gilded C ***” wyskakuje z głośników takich jak Charles Manson zwolniony z więzienia. Po gorących piętach pojawia się „Nemesis”, ociężały potwór z kawałka. Pomyśl o Godzilli w parze Converse. Wprowadzenie do kontrabasu i moc gitar bliźniaczych przypominających Maiden stanowią podstawę, nad którą przepływa wycie i warczenie wokalu Dani Filth.

Jednym z wielu najważniejszych punktów płyty jest „Gabrielle”. Inspirowane klawiaturą intro zaprzecza nadchodzącej furii. Dani Filth osiąga nowy poziom dzięki swoim przeszywającym krzykom. Równie imponująca jest kontynuacja „Absynt z Faustem”. Kolejne wprowadzenie Martina Powella (klawiatury) poprzedza arcydzieło jazdy, które emanuje z niego swaggerem.

Klejnotem zestawu jest utwór tytułowy „Nymphetamine (Overdose)”. Dziewięciominutowa trasa koncertowa zaczyna się od wściekłego tempa i wycie wiatru. W środku utwór zmienia biegi i gościnnie śpiewa wokalistkę Leaves ’Eyes Liv Kristine. Kristine i Dani wymieniają wersety, zanim uderzą w niesamowity refren. To jest jak piosenka w piosence. Następnie przechodzi z powrotem do riffu od początku piosenki. To jest z pewnością najlepsza piosenka, jaką Cradle kiedykolwiek napisał.

Instrumentalny utwór „Painting Flowers White Never Suited My Palette” ochładza rzeczy przed wierceniem młotka „Medusa i Hemlocka”. Punkowy, dziewiczy „Coffin Fodder” jedzie jak uciekający samochód wyścigowy. Okazały „English Fire” jest zarówno dopracowany, jak i surowy dzięki klawiszom i wokalowi „Dead Man Squawking”.

„Filthy Little Secret” to radosne cięcie i okaleczanie, które toczy się w złym tempie. Następna jest bardzo kołyska, „Swansong for a Raven”, z udziałem Douga Bradleya (sławnego Pinhead). Jedynym przeciętnym cięciem jest ostatni utwór „Mother of Abominations”, który jest surowy i szorstki. To nie jest źle, ale blednie w porównaniu do innych.
Płyta kończy się dodatkowym utworem „Nymphetamine (Fix)”, który jest środkową częścią utworu tytułowego.

Na dysku drugim Cradle obejmuje Cliff Richard ??? Tak. Oto wersja hitu Devil Woman z połowy lat 70. z udziałem Kinga Diamonda, który wniósł swój nieziemski wokal do refrenu. Na początku myślałem, że to głupie, ale teraz nie mogę przestać grać. Dwa nowe utwory, „Soft White Throat” i „Prey” są powyżej średniej. Istnieją dwie inne okładki, „Bestial Lust” Bathory'ego i „Mr. Ozzy'ego” Crowley ”. Dołączona jest alternatywna wersja „Nymphetamine”, tym razem z wokalistką Cradle Sarah Jezebel Deva zamiast Liv Kristine. Dziwnie jest słyszeć tę wersję po oryginale, a Sarah inaczej śpiewa wersety. Gdybym musiał wybrać jedno z nich, wybrałbym oryginał, ale i tak jest świetny. Na końcu dysku znajduje się również wyjątkowe wideo do tego utworu.

To wyjątkowy rekord, który pokazuje, że Cradle wyraźnie podniosło poprzeczkę. Produkcja jest tutaj znacznie lepsza niż w jakimkolwiek poprzednim wydaniu, dzięki Robowi Cagianno (z Anthrax). Zespół, basista Dave Pybus, gitarzyści Paul Allender i James McIlroy, klawiszowiec Martin Powell, perkusista Adrian Erlandsson, wokalista Dani Filth i wokalistka pomocnicza, Sarah Jezebel Deva, nigdy nie brzmią lepiej. A wszystkie piosenki są na najwyższym poziomie.
Lirycznie Dani Filth sięgnął głęboko do swojej torby gotyckiej / mitologicznej prozy, aby napisać kilka lśniących tekstów.

W idealnym świecie uderzyliby w Amerykę w wielkim stylu, otwierając akty przed kimś takim jak Slayer (jak sugeruje Dave Pybus). Tymczasem jeden z najbardziej ekscytujących wizualnie występów na żywo w końcu uchwycił rekord, który odpowiada ich ambicjom. Uważaj na rok 2005. Jeśli na świecie jest jakaś sprawiedliwość, powinien to być rok kolebki brudu.