Czy praca domowa to ból głowy w twoim gospodarstwie domowym?
Pamiętam pierwsze zadania domowe, które przydzielono mojemu synowi, gdy miał trzy lata i przebywał w przedszkolu. Centrum odeśle do domu czarno-biały marmurowy notatnik z krótkim zadaniem w środku. Pisanie listu, pokolorowanie tego rodzaju rzeczy. Wiele razy wraz z mężem otwieraliśmy jego torbę przed snem, aby zobaczyć spóźnione zadanie. Następnie pisaliśmy notatki błagające o wybaczenie nauczyciela. Obiecaliśmy, że zrobimy to lepiej, ale znów zapomnimy następnej nocy.

Zanim mój syn był w pierwszej klasie, a praca domowa wzrosła dziesięciokrotnie, poprawiliśmy się nieco. Zadbaliśmy o to, aby zadania były kompletne, ale czas pracy domowej był co najmniej bardzo nieprzyjemny w naszym domu. Mój syn nie był zmotywowany do samodzielnego wykonywania swoich zadań i nie mogliśmy zrozumieć jego postawy. Nieustannie wspominaliśmy, jak to było być rodzicem w latach siedemdziesiątych. Stare dobre czasy. Nasi rodzice patrzyli na nasze karty raportów w każdym okresie oceniania (cztery razy w roku), mówili nam, gdzie powinniśmy się poprawić, i to był zakres ich uczestnictwa w codziennej pracy w szkole. Byliśmy odpowiedzialni za nasze zadania domowe od początku do końca.

Tak więc trzydzieści lat później przeglądaliśmy torbę z książkami naszego syna, wygładzając zmięte kartki papieru, próbując rozszyfrować to, co skopiował z tablicy, a następnie poprowadzić go nie tylko od jednego zadania do następnego, ale od jednego pytania do następnego. Nie poruszyłby się wraz z zadaniem, chyba że ktoś co minutę spoglądałby mu przez ramię. Narzekałby, płakał. Krzyczałbym. Mojemu synowi ukończenie pracy zajęłoby każdej nocy dwie lub trzy godziny - i właśnie wtedy był w drugiej klasie. Nie wydaje mi się, żeby codziennie tak dużo się uczyłem w szkole średniej!

To nuda trwało od pierwszej klasy do połowy czwartej. Do tego czasu mógł samodzielnie przejść od pytania do pytania i zadania do zadania. Moim zadaniem było odpowiedzieć na wszelkie pytania i sprawdzić zadania po ich ukończeniu. Czasami kazałbym mu znowu robić pewne rzeczy, których oczywiście nienawidził.

Pewnego dnia, podczas konferencji dla rodziców, nauczyciel mojego syna poinformował, że był doskonałym uczniem i był gotowy przejść ze srebrnego rzutu honorowego (uczeń B) na złoto. Wtedy podświadomie zacząłem puszczać, dopóki nie poprosiłem go tylko o ustne potwierdzenie, że praca została ukończona każdej nocy. Moim racjonalnym założeniem było to, że gdyby mógł zarobić „As” przy mojej ciągłej ingerencji, wówczas mógłby utrzymać swoje „Bs” w zasadzie sam, a następnie poprawić z pewnym wsparciem, ale nie dłużej. Jeśli chodzi o czujne monitorowanie pracy domowej każdej nocy, czułem, że moja praca została wykonana.

Po całkowitym wycofaniu się wydarzyło się coś cudownego. Kupił do domu prostą kartę „A” na ostatni okres oceny czwartej klasy. Byłem bardzo podekscytowany, ale nie mogłem się powstrzymać od zastanowienia, czy sposób, w jaki starałem się kierować pracą domową i pomagać w pracy domowej, tylko pogorszył sprawę. Dopiero po tym, jak w końcu się wycofałem, przyniósł do domu zwykłą kartę „A”.

Przeczytałem książkę Lindy Agler Sonna The Homework Solution: Jak sprawić, by dzieci odrabiały lekcje, dopiero po tym wszystkim. Teraz wiem, co zrobiłem dobrze, aby mój syn wykonał swoją pracę i gdzie popełniłem błędy. Błędy są prawdopodobnie powodem, dla którego nasza rodzina zajęła lata, a nie tygodnie, aby oswoić smoka z pracy domowej. W następnej kolumnie napiszę o tym szczegółowo. Do tego czasu odwiedź stronę Dr. Sonny, która zawiera wiele jej książek na temat rodzicielstwa dzieci w każdym wieku.

Instrukcje Wideo: Infekcje gardła - kiedy ANTYBIOTYK pomaga, a kiedy wręcz szkodzi? ???????? (Może 2024).