Domniemane naruszenie praw obywatelskich Britney Spears
Właśnie wtedy, gdy pomyślałeś, że saga o Britney nie może być bardziej skomplikowana, w końcu pojawia się magiczny termin „prawa obywatelskie”!

Kwestią jest przejęcie przez tatę spraw podatkowych młodej Spears i pozostawienie go pionkom bojowym (powiedzmy prawnikom) Najnowszym prawnikiem uczestniczącym w szale karmienia, którym jest pani Spears, więc życiem publicznym jest Jon Eardley, Esq. W elokwentnym skrócie, który nie był niczym innym, stwierdził, że zasady konserwatorskie papy są zbyt surowe i przypominają brak wolności doświadczany przez więźniów Zatoki Guantanamo.

Chociaż nie jest jasne, do czego dokładnie odnosi się pan Eardley - jak dotąd nie było doniesień o tym, że pani Spears została zabrana z wody lub trzymana z dala od radcy prawnego - wydaje się, że może argumentować, że ograniczenia nałożone na nią problemem mogą być jej kontakty.

Nawet najbardziej płytki obserwator odkryje, że pan Eardley szczeka na niewłaściwe drzewo - aczkolwiek na polecenie młodej Spears. Oba byłyby mądrzejsze i lepiej służyłyby do zarzutu naruszenia praw obywatelskich przez dziesiątki paparazzi, którzy śledzą jej każdy ruch, i uniemożliwiają młodej kobiecie prowadzenie życia, które jest nawet nieco normalne.

Biorąc pod uwagę jej niedawne hospitalizacje, warto argumentować, że naruszenie praw obywatelskich ma miejsce w odniesieniu do jej prywatności i że konsekwentne wyłudzanie prywatnych informacji jest podobne do nielegalnych poszukiwań i konfiskat. Mimo że Pan Spears najprawdopodobniej nie jest w ulubionej piątce córki, robi wszystko, co w jego mocy, aby chronić zepsutą gwiazdę przed samozniszczeniem w trybie, który zrobiło przed nią wiele młodych celebrytów i obecnie.

Usilnie wzywam pana Eardleya do porzucenia retoryki w Zatoce Guantanamo (chodź!) I bycia rzecznikiem swojego klienta, a nie wynajętej broni. Opowiadanie się za swoim klientem z definicji wymagać będzie zainteresowania jego dobrem, a nie robienia tego, za co mu zapłacono, choć idealnie te dwie rzeczy się pokrywają.

W tym celu mądrze jest domagać się naruszenia praw obywatelskich przeciwko mediom, które kupują zdjęcia z teleskopów zrobione przez podglądaczy w nadziei gwiezdnego wynagrodzenia. W tym samym duchu należałoby powiedzieć to samo w odniesieniu do tabloidów, które wydają się myśleć o pani Spears jako o zarabianiu pieniędzy, a nie o człowieku. Aby w przyszłych artykułach nie porównać go do współczesnego Josepha Merricka, pan Eardley może nieco przyspieszyć, ponieważ pani Spears nie wykazuje oznak spowolnienia.