Camden Harbour Inn - idealne miejsce na Snowbound
„Wszystko, co widziałem z miejsca, w którym stałem
Były trzy długie góry i las;
Odwróciłem się i spojrzałem w drugą stronę,
I widziałem trzy wyspy w zatoce.

Maine Poeta Edna St. Vincent Millay napisał te wiersze ze szczytu Mt. Battie w Camden, ale wszystko, co widziałam z mojego miejsca, było… białe.

Obudziłem się wcześnie w tej niewątpliwej głębokiej ciszy, którą my, mieszkańcy północy, instynktownie rozpoznajemy, zanim nasze oczy będą jeszcze otwarte. Odgłos śniegu, a raczej cisza śniegu. Potem nadszedł kolejny nieunikniony dźwięk - jedyny, który przerwał ciszę - odległy trzask pługa na chodniku. Przewidywana burza nadeszła wcześniej niż oczekiwano.

Później otworzyłem zasłony w kolorze bakłażana z naszego dużego narożnego pokoju i wyjrzałem na balkon, na którym stół i krzesła były pokryte białymi, jak oszronione babeczki. Poza tym, gdzie poprzedniej nocy obserwowaliśmy wschodzący księżyc, długa ścieżka jego promieni odbijających się w zatoce była niczym. Po prostu świat bieli z stonowanym szarym planem gałęzi drzew wyryty mgłą na nim.

Później, podczas śniadania, nasz karczmarz powiedział nam, że prognoza została zaktualizowana i że do wieczora może spaść nawet dwie stopy śniegu. Wyjrzeliśmy przez duże okna jadalni i przez grubą białą zasłonę dostrzegliśmy kropelkę w kształcie pianki na podjeździe poniżej, gdzie poprzedniego wieczora zaparkowaliśmy samochód.

Byliśmy odśnieżeni i nie moglibyśmy wybrać lepszego miejsca, gdybyśmy to zaplanowali.

Nasze poszukiwanie najlepszych miejsc do robienia niczego nie doprowadziło nas do wybrzeża Maine do Camden, prawdziwego ula działalności lądowej i wodnej w lecie, ale o wiele mniej zatłoczonego w środku zimy. To prawda, że ​​w Camden Snow Bowl można było jeździć na nartach, ale w tej wirującej bieli mogliśmy sobie wyobrazić widoki na ocean ze szczytu. Nie, czekamy do następnego dnia po burzy, która z pewnością nadejdzie genialny, dzień niebieskiego ptaka, jak to nazywają narciarze.

Dzisiaj lubilibyśmy w ogóle nic nie robić - a przynajmniej tak mało, jak to możliwe. A z naszego miejsca na zboczu wzgórza Camden obserwowaliśmy padający śnieg, słuchaliśmy przejeżdżających pługów i czytaliśmy przy kominku w salonie dla gości lub w bibliotece. I patrz jeszcze trochę śniegu.

Nasz pokój - zwany Curacao Room - oferował dobry punkt widokowy, z oknami wychodzącymi na zatokę (był tam ostatniej nocy, więc zakładaliśmy, że nadal jest). Wygodne miejsce do siedzenia dla dwóch osób było porównywalne, z miejscem dla nas obu, by zwinąć się w kłębek z książkami - albo usiąść i podziwiać śnieg.

Pokój był wystarczająco przestronny, by pomieścić łóżko king size, komodę, konsolę z minibarem, biurko i krzesło pokryte bujnym welurem. Kolory były przeważnie białe, czarne i szare, z akcentami stonowanego bakłażana.

Łóżko, z miękkim puchowym puchem i ciepłym puchowym pocieszycielem, miało indywidualne światła na gęsiej szyi, które oświetlały stronę przede mną, gdy czytałem poprzedniej nocy, pozostawiając resztę pokoju (nawet drugą stronę łóżka) w ciemności. Na każdym stoliku nocnym stała butelka wody (oczywiście Poland Springs, to Maine) i kolejna lampa. Szafa miała zdejmowane drewniane wieszaki, dwa półki na bagaż (dlaczego miałoby to być tak niezwykłe?) Oraz żelazko i deskę.

Łazienka była na tyle duża, że ​​z łatwością pomieściła zarówno pełnowymiarową kabinę prysznicową, jak i głęboką wiktoriańską wannę z drewnianą tacą z hydromasażem Molton Brown, żelem do kąpieli i dużym mydłem. Więcej udogodnień było nad zlewem. Ach tak, czekałaby na mnie luksusowa ciepła kąpiel, gdybyśmy zdecydowali się wyjść na zewnątrz i wybrać się na spacer po śniegu.

Co oczywiście zrobiliśmy, owinięte w puchowe kurtki i stłumione szalikami, w wysokich butach. Niezbyt długi, tuż przy porcie iz powrotem, z przystankiem na rozgrzewającą filiżankę kawy w drodze.

Bezpłatna szklanka Prosecco czekała na nas, gdy schodziliśmy przed kolacją, i podobało nam się to, siedząc przed szerokim kominkiem w holu. Podczas gdy można oczekiwać, że ten czcigodny zajazd z Nowej Anglii zostanie urządzony w stylu vintage, jego nowi właściciele wybrali zamiast tego czyste, gładkie linie mebli o współczesnym stylu euro, osadzonych na tradycyjnych białych ścianach starych nadmorskich zajazdów.

Lobby jest podzielone na małe grupy konwersacyjne, z których każda wychodzi na ścianę okien wzdłuż ganku.

Jadalnia - restauracja o nazwie Natalie - jest równie uderzająca, z czerwonymi welurowymi fotelami i bankietami kontrastującymi elegancko z białą pościelą i lśniącymi szklanymi naczyniami. Nasz stół dla dwóch osób stał przed kominkiem, w którym migotały cztery duże świece kolumnowe. Muzyka była zróżnicowana, ładnie modulowana i zawierała ulubione piosenki Cole Porter śpiewane po francusku.

Ale nie byliśmy tam dla muzyki. Od naszego przyjaciela Hilary, z Maine Travel Maven, dowiedzieliśmy się, że nowy szef kuchni nie tylko przyciąga uwagę, ale także przyjeżdża zapalonych smakoszy na długą drogę z Portland.Czy jest lepsze miejsce na odśnieżanie niż w gospodzie z własną uznaną jadalnią?