Więzi końskie / ludzkie
Dawno temu, kiedy po raz pierwszy przywiozłem konie na moją obecną farmę, w sąsiedztwie stodoły zaczęło krążyć dziecko z sąsiedztwa, młoda dziewczyna w wieku około 10 lat. Nie jest to niczym niezwykłym - konie przyciągają dzieci od zarania ludzkiej ewolucji. Dziewczyna była jednak nieco niezwykła. Rzadko się odzywała i często po prostu stała i gapiła się, gdy zmęczyłem się jej rozmową. Ponieważ konie mogą być niebezpieczne i wydawało się, że jest zdeterminowana, aby zostać sprzętem na podwórze, postanowiłem porozmawiać z matką - oczywiście, aby poinformować ją, że jej dziecko spędza czas w stodole i uzyskać zgodę na takie, ale także zebrać trochę wglądu w jej dziecko. Dowiedziałem się, że to długonogie, chude i boleśnie ciche dziecko miało pewne problemy z nauką, a także problemy w kontaktach towarzyskich z innymi dziećmi - żadne z nich nie było zaskoczeniem. Wszyscy zgodzili się, że jakiś czas w stodole może jej pomóc, więc wyznaczyłem jej kilka zadań, takich jak zamiatanie halsu i karmienia, grabienie w przejściu i usuwanie pajęczyny z jak największej wysokości. W zamian zapewniłem przejażdżki na kucykach, które wywołały uśmiech na obu naszych twarzach, a następnie ostatecznie doprowadziły do ​​nadzorowanej jazdy konnego konia do nauki. Była oddana zarówno obowiązkom domowym, jak i koniu, i wydawało się, że pomogło to zwiększyć jej pewność siebie. W końcu mówiła więcej, ale prawdziwa satysfakcja pochodziła z jej bardzo ożywionej interakcji z koniem.

Również w tym czasie miałem w stodole konia na granicy, który był najbrzydszym zwierzęciem, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia. Nienawidził całego świata - innych koni i ludzi. To nie była jego wina - jego pierwotna osoba zmarła i wcale nie był dobrze związany ze swoimi nowymi ludźmi. Były to dwie siostry w średnim wieku, które chciałyby dzielić przyjemność z nowego konia, były nowicjuszami właścicieli koni, a jego zastraszające postępowanie przyniosło wszystkim nieszczęście. Rzucił każdego na ziemię niezliczoną ilość razy złotem i opuszczonym ramieniem, ugryzł i kopnął ich i, nie mam wątpliwości, często zmuszał ich do ponownego przemyślenia wybranej przez siebie mądrości.

Pewnego dnia, w porze lunchu, spojrzałem w stronę stodoły, aby zobaczyć dziesięciolatka siedzącego okrakiem na tym „paskudnym” koniu. Bez absolutnie żadnego halsu pięknie siedziała na wielobarwnej Appaloosie. Obaj szczęśliwie krążyli po arenie na świeżym powietrzu w idealnej scenerii - cudowny letni dzień ze świecą słońcem, dziewczyna o długich blond włosach zmieciona przez powiew wiatru i koń razem. Ledwo mogłem uwierzyć własnym oczom. Jeszcze wczoraj ten sam koń przypiął mnie w przejściu, gotów wyrządzić mi krzywdę, a wszystko, co chciałem zrobić, to nakłonić go, by go nakarmił - było mi strasznie przykro z tego powodu, dlatego pozwoliłem mu zostać w stodole . W obawie o bezpieczeństwo dziecka pobiegłem do stodoły, ale mój strach był bezpodstawny - po raz pierwszy od przybycia konia wyglądał na absolutnie szczęśliwego - dziecko, jak zwykle za każdym razem, gdy była nawet blisko konia, uśmiechało się ze wszystkiego, co było warte . Po cichu zadzwoniłem do niej i wyjaśniłem, że nie może kontynuować jazdy na tym koniu, dopóki nie otrzymamy pozwolenia od jego ludu. Z wahaniem zsiadła, a koń odskoczył - tak jak ona.

Myśląc, że to jest właśnie rzecz zarówno dla konia, jak i dziecka, podszedłem do jego ludu z wielkim entuzjazmem i nadzieją na odkupienie duszy konia - ale nie byli zainteresowani - potężnie posiniaczone ego nie pozwoliłyby im zaakceptować, że jakieś młode dziecko poradzi sobie z ich konie lepsze niż mogły. Ten niefortunny wynik przekazałem dziecku i jej matce. Niestety, w miarę upływu następnych tygodni dziecko straciło zainteresowanie stodołą i drugim koniem. Przyjeżdżała do pracy i jeździła, ale była ponura i, co najgorsze, po raz kolejny zagubiona. W ciągu miesiąca już nie przyszła.

Koń został ostatecznie przeniesiony na swoje miejsce. Poprzez winorośl (świat koni jest bardzo mały) dowiedziałem się, że przez kilka lat był przenoszony z osoby na osobę, aby umrzeć w bardzo młodym wieku - słyszałem, że po prostu leżał i umarł - ja osobiście nie mam wątpliwości ze złamanego serca.

Nigdy nie dowiemy się, jaki tajemniczy związek łączyła ta młoda dziewczyna i pogrążony w żałobie koń, ale bez wątpienia wiem, że była tak realna, jak to tylko możliwe.



Instrukcje Wideo: Prawdziwa miłość nigdy nie umiera (Może 2024).